Kilkanaście kilometrów od Leżajska, w głębokim lesie znajduje się modrzewiowy pałacyk myśliwski w Julinie, dawna posiadłość ordynatów Potockich Łańcuta.
W dzieciństwie przyjeżdżałam do Julina z rodzeństwem, rodzicami i dziećmi pracowników Wytwórni Tytoniu na imprezy organizowane przez zakład pracy mojego ojca, imprezy z okazji Dnia Dziecka. Były zabawy, konkursy, kąpiel w basenie.
W tamtych czasach, a były to lata 60. ub. wieku modrzewiowy pałacyk w Julinie nie był tak okazały i zadbany, jak w czasach prawowitych właścicieli z rodu Potockich. Po wojnie odebrano Potockim posiadłość i zamieniono na ośrodek wypoczynkowy.
Pałacyk myśliwski w tyrolsko-szwajcarskim stylu powstał w 1872 roku dzięki drugiemu ordynatowi - Alfredowi Józefowi Potockiemu i jego żonie Marii Klementynie z Sanguszków.
Po dziś dzień zachowała się dekoracja architektoniczna pałacu: ażurowe obramowania okien i drzwi, naczółki okienne, ozdobne szczyty, balkony, balustrady i okapy dachowe. Wnętrza zdobiła bogata stolarka okienna i drzwiowa, boazerie, ozdobne stropy, piece i kominki, kute balustrady, szafy biblioteczne. Centralne miejsce zajmował hol, z którego na piętro mieszkalne prowadziły dwuramienne schody.
Po dawnych właścicielach w Julinie pozostała także anegdotka. Otóż Alfred Potocki nakazał jeść swoim chłopom bez zginania ręki. Aby im to utrudnić, a zarazem mieć pyszną zabawę, polecił wykonać półmetrowe łyżki. Chłopi jednak przechytrzyli swego pana. Wykonali z drewna sztućce, zasiedli przy stole jeden naprzeciwko drugiego i zgodnie z zaleceniem bez zginania ręki karmili się nawzajem.
Oto kilka zdjęć z kuligu ze stycznia 2005 roku. Impreza tuż obok pałacyku, mimo dużego mrozu była wyborna.
Źródło: